Będę tańszy? Najczęstszy błąd początkujących florystów

Andrzej DąbrowskiWF Dodaj komentarz

Dlaczego tak wielu nowych florystów wybiera strategię „będę tańszy”?

Na rynku kwiatowym wciąż pojawiają się nowe kwiaciarnie i pracownie, które zaczynają od pomysłu: „zrobię to taniej – wtedy przyjdą klienci”. Z zewnątrz florystyka wygląda jak branża z wysoką marżą – ktoś widzi różnicę między ceną zakupu kwiatów a ceną bukietu i dochodzi do prostego wniosku: „zrobię to samo dużo taniej”.

To jednak złudzenie. W rzeczywistości koszty prowadzenia kwiaciarni są dużo większe, niż wydaje się na pierwszy rzut oka – czynsz, chłodnia, transport, straty towarowe, podatki, ZUS, reklama, sezonowość. Kto ignoruje te czynniki i liczy na to, że niska cena zapewni sukces, zwykle nie przetrwa pierwszych dwóch lat.

Dofinansowanie – błogosławieństwo czy pułapka

Wielu początkujących florystów zaczyna działalność z dotacją z urzędu pracy. Argument jest prosty: „mam niższe koszty, mogę sprzedawać taniej, a potem się zobaczy”. Brzmi racjonalnie, ale w praktyce takie podejście zaburza rynek i fałszuje realne ceny.

Statystyki mówią jasno – tylko 1 na 10 firm działających z dotacji utrzymuje się po wymaganym okresie rozliczeniowym. Reszta znika, często wracając do szarej strefy.

Nie jestem przeciwnikiem dotacji jako takich. Ale powinny być wsparciem dla przedsiębiorczych, nie finansowaniem prób. Kto zainwestuje własne pieniądze, myśli długofalowo. Kto dostaje wszystko – działa bez presji, często bez świadomości, jak trudny jest rynek.

„Dotacja od męża” – czyli inny rodzaj wsparcia

Wielokrotnie obserwowałem zjawisko, które z przymrużeniem oka nazywam „dotacją od męża”. Żona otwiera kwiaciarnię, bo to piękny, romantyczny biznes. Mąż pomaga finansowo, dokłada do zakupów, do czynszu, do pensji pracownika. Mija rok – i okazuje się, że firma istnieje tylko dlatego, że ktoś ją stale finansuje.

Problem nie leży w samym wsparciu, lecz w tym, że brak presji zarabiania zabija przedsiębiorczość. Kiedy właścicielka nie musi zarabiać, bo ma zaplecze finansowe, często traktuje biznes jako hobby. Efekt? Zaniżone ceny, zniechęcona konkurencja i rynek, na którym trudno uczciwie zarabiać.

Strategia niskich cen – droga donikąd

Z mojego doświadczenia wynika jedno: konkurowanie ceną to najprostsza i najgorsza strategia w florystyce. Każdy, kto zaczyna od obniżania cen, wcześniej czy później bankrutuje lub traci motywację.

Rynek florystyczny w Polsce jest wymagający. Ci, którzy prowadzą działalność legalnie, płacą podatki i dbają o jakość, zderzają się z ofertami „taniej o połowę”. Ale klient, który wybiera tylko po cenie, nigdy nie stanie się lojalnym klientem.

Cena to nie strategia. Strategią jest wartość, jakość, emocje i doświadczenie klienta.

Gdy duży może więcej – i nie chodzi o talent

Kiedy na rynek wkroczyły dyskonty i sieci marketów, wielu florystów poczuło się zagrożonych. Nic dziwnego – duzi gracze kupują tysiące sztuk kwiatów, negocjują ceny z plantatorami i mają potężne zaplecze logistyczne.

Nie da się ich pokonać ceną. Ale można ich przewyższyć wrażeniem, obsługą i autentycznością. Mała kwiaciarnia ma coś, czego nie ma żaden supermarket – emocje i relacje. Właśnie to jest Twoją przewagą konkurencyjną.

Co zamiast bycia „najtańszym”?

Jeśli naprawdę chcesz rozwijać biznes florystyczny, zapomnij o byciu najtańszym. Zamiast tego:

  • Buduj markę, nie promocje.
  • Twórz ofertę, która ma duszę – autorskie bukiety, lokalne inspiracje, wyjątkowe opakowania.
  • Dbaj o komunikację – zdjęcia, opisy, media społecznościowe, które pokazują Twoją pasję.
  • Ustal ceny z głową, licząc koszty, a nie emocje.
  • Ucz klientów wartości Twojej pracy – pokaż, dlaczego bukiet od florysty jest lepszy niż z marketu.

Prawdziwy sukces w branży kwiatowej nie polega na tym, by sprzedać taniej. Polega na tym, by klienci wracali po więcej, nawet jeśli płacą więcej.

Podsumowanie

Kwiaciarnia, która przetrwa, to ta, która rozumie różnicę między sprzedażą a budowaniem wartości. Bycie najtańszym nie jest strategią – to krótkotrwała ucieczka od odpowiedzialności za rozwój. Zamiast konkurować ceną, konkuruj jakością, estetyką i doświadczeniem. Tylko tak można budować silną markę florystyczną, odporną na zawirowania rynku.

O Autorze

Andrzej Dąbrowski

Facebook Twitter

Andrzej Dąbrowski to magister ekonomii, który urodził się, mieszka i pracuje w Bolesławcu. W 1994 roku zaangażował się w biznes florystyczny, który kontynuuje do dziś. Ukończył Akademię Ekonomiczną we Wrocławiu, specjalizując się w zarządzaniu przedsiębiorstwem. Aktualnie Grupa Florystyczna Florand, którą stworzył i zarządza skupia wiele florystycznych marek działających w różnych sektorach kwiatowego rynku. Jego szeroka wiedza z zakresu zarządzania przedsiębiorstwem florystycznym pozwala mu świadczyć usługi doradcze i szkoleniowe dla firm z branży kwiatowej. Ponadto, dzieli się swoją pasją i doświadczeniem, pisząc artykuły o biznesie florystycznym, które publikowane są na blogach wsparcieflorystow.pl i otwieramkwiaciarnie.pl oraz w czasopiśmie NDiO - Flora. https://www.florand.com.pl/nasze-marki/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.